Szesnastolatka
Całkiem odmienna akcja niż nasze
poprzednie. Czekałam na znak od jednego z uczestników akcji. Byłam w parku w
Grand Bild, siedziałam na wyrzeźbionej ławce trzymając gazetkę w reku. Był
śliczny dzień, czuć było świeżość wiosny. Ciągle przypomina mi się jak
spaliliśmy z Nicolasem Doriana –sługusa który dostarczył mi listy. Nadal go
szukali, dla nich zapadł się pod ziemie ale ja wiedziałam jak było naprawdę.
Nicolas próbował znaleźć kogoś z mojej rodziny, na razie na próżno. Jeśli tez
byli z jakiejś organizacji to dobrze się ukrywali.
Przede mną przechodził właśnie
chłopak, upuścił czapkę i schylił się by ja podnieść po czym ruszył dalej
trochę szybszym krokiem. To był znak na który czekałam, wstałam z ławki i
poszłam w przeciwna stronę gdzie miał być Evan. Stał przy wielkim dębie,
ruszyliśmy po drodze mieliśmy załatwić jednego faceta. Pojawił się nam na
drodze po kilku sekundach w tym czasie zdążyłam wyciągnąć broń. Wokół było
pusto, w rękę mężczyzny który przez to wypuścił z rak walizkę zdezorientowany i
ten moment wykorzystał Evan, podbiegł do walizki chwytając ja w szybkim tępię i
ruszył dalej przed siebie. Oczywiście nie chciał sobie brudzić rąk facetem,
podeszłam więc powoli do ‘ofiary’ uśmiechnęłam się przyjaźnie. Po czym zaczęłam
mówić.
-Ładny dzień prawda. –facet stał
w szoku trzymając się za postrzelona rękę. Nie usłyszałam żadnego odzewu.-
Ładny prawda?- powiedziałam z naciskiem.
-Taak-k
-Każdy chciałby umrzeć w tak
ładny dzień prawda?- mówiłam dalej się uśmiechająca, widziałam że jego oczy z
każdą chwilą robią się coraz większe i robi się siny ze strachu.
-Proszę nie zabijaj mnie.- jak
zwykle ta sama śpiewka, naprawdę mnie to już nie kreci, zaraz może zacznie mi
jeszcze płakać. Wole takich co próbują uciekać albo się bronić jest wtedy
więcej zabawy.
-A masz coś za co mogłabym ci
darować życie?- spytałam, zawsze przed śmiercią mówią najwięcej.
-Dam ci wszystkie moje pieniądze.
-Nie potrzebuje pieniędzy tylko
informacji.- powiedziałam
-W skrzynce biurowej mam plany
różnych budynków, można się wszędzie włamać mając je.
-Jak mam się dostać do twojej
skrzynki?
-Musze sam ją otworzyć, beze mnie
nie dasz rady.- stawał się pewniejszy siebie a mnie to denerwuje.
-O nie ja się nigdzie z tobą nie
fatyguje, zastrzelę cie i będzie po kłopocie. –powiedziałam z pełnym uśmiechem
po czym odbezpieczyłam broń.
-Nie! Czekaj! Mam kluczyk!-
zaczął grzebać po kieszeniach i w końcu znalazł to czego szukał. Rzucił mi pod
nogi kluczyk z plakietka informacyjną. Teraz mam co chciałam, szybko przyszło.
Strzeliłam, dwa razy w klatkę piersiową i raz w szyje. Chwytając kluczyk w ręce
ruszyłam biegiem w stronę metra.
Akurat podjechało, miałam wysiąść dwie
stacje dalej a potem przejść do autobusu. Wyjęłam kluczyk z kieszeni i zaczęłam
studiować plakietkę. Budynek znajdował się w okolicach centrum. Widniał na nim
numerek 66. Te plany mieszczą się w jednej małej skrzynce, to raczej nie
prawdopodobne. Chyba, że są na jakimś przenośniku. Powinnam tam pojechać od
razu.
Kiedy wysiadłam przeszłam boczną strona
wyjścia i poszłam złapać taksówkę. Zaoszczędziłam dzięki temu sporo czasu.
Wysiadłam przed wielkim szklanym budynkiem. Przed drzwiami stało dwóch
ochroniarzy, w bocznych rogach były zamontowane kamery. To był jeden z tych
mniejszych banków, takich które raczej wtapiały się w tłum. Nie mogłam tam
wejść osobiście, ktoś musiał to zrobić za mnie. Zaczęłam się rozglądać, jakaś
staruszka z psem, kobieta w hipisowskich cuchach, chłopak na hulajnodze,
facet…. Zaraz zaraz chłopiec na hulajnodze? Po chwili już byłam koło niego.
Dzieci łatwo przekupić, dałam mu 5 dolców. Powiedziałam co ma zrobić i
czekałam. Podjechał na hulajnodze, położył ja na chodniku i wszedł do środka.
Po chwili był powrotem trzymając w ręku małego pendriwa. Dałam mu pieniądze i
poszłam na autobus.
Pojechałam prosto do pracowni Nicolasa,
tylko jemu mogłam powierzyć coś takiego. Nikomu innemu nie ufałam, a jego nie
byli w stanie ani oszukać ani podpuścić. Kiedy weszłam wyglądał na
zadowolonego, siedział i sprawdzał jakieś diagramy. Podał mi jakieś listy,
zaczęłam je przeglądać. Listy potencjalnych członków rodziny do sprawdzenia.
Sprawdził większość z nich,
zostały trzy moje potencjalne ciotki. O nikim więcej nie wiedzieliśmy.
W końcu została ostatnia, tylko mieliśmy
problem z jej znalezieniem. Jednak po jakimś czasie trafiliśmy na firmę
kwiaciarni. Teraz wystarczyło pojechać do głównej siedziby zakładu. Kwiaty? To
brzmi bardzo zwyczajnie.
Zostawiliśmy to na następny dzień, ja postanowiłam wrócić do domu. Kiedy
weszłam do mieszkania nie było w nim jeszcze Evana. Zaparzyłam sobie herbatę,
tylko to mieliśmy, była okropna. Evan nigdy nie może zrobić zakupów. Potem
poszłam pod prysznic, trochę się dzisiaj nabiegałam. Taka praca jest lepsza niż
jogging. Wychodząc z łazienki w samym ręczniku usłyszałam dzwonek. Kogo tu
nosi? Podeszłam otworzyć. W drzwiach stał chłopak którego spotkaliśmy kiedyś na
spacerze z Evanem. Wydawało mi się, że raczej nie mają dobrych relacji.
-Siema Hayle. – powiedział jakby nigdy
nic.
-Przyszedłeś do Evana? Jeśli tak
to go nie ma.
-Mogę poczekać?- spytał
-Jasne.- powiedziałam wpuszczając
go do środka. Wszedł do salonu i usiadł na kanapie. – Czego potrzebujesz od
Evana?
- Jest mi winien kasę.-
powiedział krótko.
-Ile?
-To przesłuchanie?
-Sory, przyzwyczajenie.
-Pracujesz gdzieś? – Powinnam się
ugryźć w język,.
-Nie tak mi się powiedziało.- nie
ma jak robić z siebie idiotkę.
-Kilka tysięcy, Evan to twój
chłopak czy brat?
-Ani to ani to.- przypomniało mi
się, że nadal stoję przed nim w ręczniku. – Musze iść się ubrać, zaraz wrócę. –
poszłam do swojego pokoju, i założyłam na siebie pierwsze lepsze spodenki i
bluzkę. Po chwili byłam z powrotem.
-To po co z nim mieszkasz?-
spytał.
-Mamy wspólnego opiekuna
prawnego.
-Zostałaś adoptowana?
-Cos w tym stylu. Studiujesz cos?
-Prawo, ale zacząłem trochę
wcześniej niż normalnie zaczynają, rodzina ma znajomości.
-Rozumiem, czyli już masz
ustawiona przyszłość, tylko pozazdrościć. – stwierdziłam, w tej samej chwili
usłyszeliśmy otwierające się drzwi. Evan wrócił do domu, wyglądał na
zadowolonego póki nie zobaczył Graya.
-Po cholerę tu przylazłeś? –
spytał wyraźnie rozdrażniony.
-Po moje pieniądze. – powiedział
Gray uśmiechając się kpiąco. Aż pałało od nich nienawiścią, nie wiedziałam
tylko dlaczego.
-Mówiłem, że przyniosę ci do
Shenka.
-Nie chciałem cię fatygować, przy
okazji lepiej poznałem Hayle.
-Mogłeś od razu powiedzieć, że o
to chodziło. A teraz masz i spadaj. –powiedział wyjmując kasę z kurtki. Rzucił
spiętym plikiem w Graya i czekał aż ten wstanie i wyjdzie. Kiedy Gray już
wyszedł Evan wcale nie wyglądał na zadowolonego.
-Popierdoliło ci się w głowie?-
nie ma jak miłe przywitanie.
-O co ci chodzi?- spytałam, tak
samo miłym tonem jak on.
-Mogłaś go nie wpuszczać.
-Będę sobie wpuszczać kogo będę
chciała.
-Właśnie, że nie. – co go
napadło?
-Jesteś żałosny. – próbował mnie
uderzyć ale się uchyliłam.- spróbuj jeszcze raz. – nie spróbował, za to
przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Wiedziałam od początku, że był
zazdrosny. Jednak dla mnie to nie miało znaczenia, nie będę z nim przez całe
życie. Odepchnęłam go z całej siły, nie będzie się rządził. Poszłam do swojego
pokoju zamykając za sobą drzwi.
--------------------------------
Króciutkie bo to pierwsza część w poniedziałek będzie następna ;) sorcia za błędy
Cieszę się, że wreszcie udało Ci się coś dodać. Rozdział faktycznie trochę krótki, ale obfity w wydarzenia;) Bardzo ładny i dynamiczny opis przebiegu całej akcji. No i te informacje o rodzinie... Jestem ciekawa, co jeszcze odkryje. Sama bohaterka jak zawsze mnie zachwyca swoją bezwzględnością i przebiegłością... Co mogę dodać?> Dawaj szybko NN! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak krótko... ale skoro następny w poniedziałek to nie mam co się martwic^^
OdpowiedzUsuńHayla ma szczęście przez te swoje misje i ściganie ofiar ma dobrą kondycje i zapewne jest chuda jak kij:) Pozazdrościć!
czekam na poniedziałek, mam nadzieje, że będzie tam coś jeszcze o tym związku Evana i Hayly:)
Kolejne błaganie o życie ? xD
OdpowiedzUsuńNiezastąpione ;D
Wiem wiem okrutna jestem :D
Ha ha ha :D
Szesnastolatka ? :D
Wciąż czekam aż będzie mieć 17 albo 18 xD
Czepiam się xD
On ją pocałował ?
On ją pocałował !
Wow, czytałam to z niedowierzaniem chyba z 4 razy xD
Nice Nice :D
Wiesz jako 17-nastolatka czy 18-nastolatka mam nadzieję,że z Evanem coś ten teges będzie i wgl :D
I like it :D
Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę :D
Buziaki ...;*************
Fajnie, że w końcu jest nowy rozdział. Chyba nigdy nie przestanie mnie dziwić i zaskakiwać to w jaki sposób Hayle podchodzi do swojich zadań. Zabija człowieka i wraca sobie do domku jakby nigdy nic. Świetne. Mnie też podabała się scena z pocałunkiem. Najpierw w gębę, a potem buzi - sweet. Czekam na następną notkę. Pozdrawiam. Xd
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, chociaż taki krótki :P
OdpowiedzUsuńNo, ale nie mogliśmy narzekać na brak akcji. Działo się całkiem sporo.
Najlepsza była ostatnia scena, która kompletnie mnie rozbawiła xD
Nie spodziewałam się, że spróbuje ją pocałować.
No w każdym razie podobało mi się.
Pozdrawiam!
Współczuję Evanowi, że upodobał sobie akurat Hayle i za wszelką cenę chce ją zdobyć. Nie będzie łatwo, oj nie będzie. Zastanawiam się, czy Hayle zwiąże się z Evanem i czy coś z tego wyjdzie. Zdziwiłam się, że Evan odważył się pocałować dziewczynę. Ciekawa jestem kiedy reszta zorientuje się, że Dorian nie żyje. Akcja z zabijaniem jak zwykle mi się spodobała, ta dziewczyna nie ma uczuć, no! :D Czekam na nową notę. PS Następnym razem informację o nowym rozdziale zostaw w zakładce "Spam i powiadomienia", do której odnośnik znajduje się pod nagłówkiem.
OdpowiedzUsuńDziękuję za odzew. Już się zabieram do czytania twojego opowiadania. Przy okazji: śliczny szablon. Napis na belce też jest interesujący.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się nie obrazisz, jeśli przy okazji wypiszę błędy. I będę dodawać komentarz w częściach.
„Przeraźliwe zimno targało się po ulicy uderzając to w jednego człowieka to w drugiego” z reguły targają porywy wiatru lub targa się walizki. Przecinek przed drugim ‘to’. „Towarzyszył mu śnieg który miał w zwyczaju być mokry i zimny a do tego ciężki” przecinki przed ‘który’ i ‘a’. „Latarnie niewyraźnie świeciły, co chwile któraś gasła” ‘co chwila’ lub ‘co chwilę’ w liczbie pojedynczej. „Ciemność która panowała była wręcz nieprzyjemna” tutaj trzeba by dopisać jak, albo nad czym panowała. Albo gdzie, wtedy obyłoby się bez większych zmian, oprócz wrzucenia ‘tam’. „A do tego szum……” wystarczą trzy kropki… „dało się słychać to lekkie szuranie butów spieszących się ludzi” z dużej litery, ponieważ to zdanie nie ma bezpośredniego związku z poprzednim zdaniem, chyba że uznajesz szuranie za szum. Poza tym, czy da się szurać, skoro wszystko pokryła znaczna warstwa śniegu? Kilka zdań potem zaczynam się zastanawiać, czym jest wywołane szuranie butów, skoro o tej porze nikt się nie pojawiał na zewnątrz. „Ludziom tych rodzin” z tych. „Nie zważając na zaistniała” zaistniałą. Myślę, że to zdanie powinno zaczynać nowy akapit – nie wiąże się z poprzednimi. „Murowane szeregowe” przecinek po ‘murowane’. „Grube szyby przez które nie ważyło się” warzyło. Wpadłaś w sidła homonimów, ‘ważyć się’ jest od wagi. „Nieskazitelna czystość mieszająca się z kwitnącym zapachem cynamonu i nutki czegoś tam jeszcze” nieskazitelna czystość kojarzy mi się od razu z detergentami, a to połączenie musi pachnieć paskudnie. Za dużo się chyba ich nawąchałam przy myciu łazienki. „W jednym z tych nadzwyczajnych domów , przy szybie z raczkami przyklejonymi do jej powierzchni stała mała ciemno włosa dziewczynka” bez spacji przed przecinkiem, przecinek po ‘przy szybie’, rączkami, przecinek po ‘mała’, ‘ciemno włosa’ razem. Pozwól, że będę wpisywała w nawiasach przecinki bezpośrednio do cytowanych zdań. „Krzywiąc się[,] wpatrywała się w śnieg[,] który otaczał całą okolicę.” Otaczał, czyli był poza okolicą, zostawił tam taki niezaśnieżony placek. „Na szybie[,] która pod wpływem”. „Stał[a] tu już dobre piętnaście minut nie robiąc nic poza tym” dopiero zaczęła. Zastanawiam się, czy to rysowanie kółek ma jakiś cel. „Z wiecznie niezadowolona mina lecz ze spokojem w oczach malowała te przeklęte kółka” ‘niezadowoloną miną, lecz’, powtarzasz ‘kółka’. Mogłabyś je zamienić np. na okręgi, chociaż cały człon z malowaniem jest niepotrzebny – to już było to chwilę temu. „Ona jedyna” ona jedna/ona jako jedyna. „Kto normalny o tej godzinie kładzie się spać.” znak zapytania zamiast kropki. „Więc dalej wpatrywała się w śnieg[,] przez który na plecach czuła ciarki” nie zaczyna się zdania od ‘więc’. Skąd te ciarki? Od wyobrażenia zimna śniegu? „Nagle przed szyba coś mignęło” szybą. „Jak oparzona odskoczyła od szyby” powtórzenie. „co tek bezczelnego biega jej pod oknem” biega? A nie lata? „Podeszła bliżej[czego?], [a] nic nie widząc[,] skrzywiła się jeszcze bardziej.”, „W tym właśnie momencie cos zastukało w szybę” coś. „Po chwili jej oczy zaczęły się rozszerzać” powtórzenie słowa ‘oczy’. „Ubrany w zimowy płaszczyk i ciepłe buty od Wiltmana[,] jego głowę osłaniała wełniana czapka..” skąd wiadomo od kogo miał buty? I jaki znak interpunkcyjny chciałaś postawić na końcu? „Z założonymi rękoma stal” stał. „Każda mądra dziewczynka odwróciła by się na pięć i wróciła grzecznie do łóżka” pięcie. Takie zachowanie nie ma sensu. Ewentualnie można to podpiąć pod zdanie tej dziewczyny, ale to trzeba by zaznaczyć. „Ale nie ona[,] Megan słynęła”. „Mocnym ruchem reki uchyliła okno[,] powoli rozszerzając jej jeszcze bardziej” uchyliła, czy rozszerzyła? Nigdzie wcześniej nie m a ani słowa o tym, że było w jakimkolwiek stopniu rozszerzone. „Zimno wtargnęło do jej pokoju. Teraz poczuła jak może być zimno, wzdrygnęła się.
Było zimniej niż myślała” powtórzenia. „Wychyliła się przez poręcz i przyglądała się chłopcu” i tak mu się przyglądała niewiadomo ile czasu, a on nic nie zrobił? „-Czego chcesz?- spytała[,] mrużąc oczy i ponownie lustrując chłopca spojrzeniem.” A kiedy skończyła poprzednie lustrowanie? „podoba.- powiedziała[,] przygryzając dolną wargę. Było jej coraz zimniej, ale jeśli miała okazję na dyskusje nie można było tego stracić” bez kropki po ‘podoba’, dyskusję, jej stracić. „-Moja mama mi nie pozwala.- podsumowała[.]” wcale nie podsumowała, ona stwierdziła fakt. „powiedziała, że tyko biedne i brudne dzieci bawią się na ulicy” ‘powiedziała’ z wielkiej litery, tylko. „Ja nie jestem[,] ani brudny[,] ani biedny[,] a lubię się bawić na śniegu”. Źle zapisujesz dialogi. Jeśli chcesz to poprawić, to przeczytaj to: http://www.via-appia.pl/showthread.php?tid=145 . Poza tym uparcie zapominasz o przecinkach przed który, a oraz ‘ani’, które się oddziela przy dwukrotnym użyciu w jednym zdaniu. Uparcie zjadasz polskie znaki. Nie będę dalej wypisywać tych błędów, ponieważ nie chcę, by ten komentarz był dłuższy niż sam tekst.
UsuńZastanowiło mnie, czemu dziewczyna ‘z dobrego domu’ tak łatwo zwątpiła w dotychczasowe normy i się wymknęła. Szkoła, do której chodziła Megan, musiała być jakaś chora, skoro nie chcieli, by wygrywała. „Byli już na Nided stridt[,] ale nadal nie zatrzymywali się choćby na chwilę” wydaje mi się, że ‘stridt’ też powinno być z wielkiej litery. Poza tym, co to jest? Odpowiednik ‘street’? Jeśli tak, to co miało oznaczać ‘Nided’? I przed ’ale’ też się stawia przecinki. „Wszystko było wyraźnie słychać[,] każde szarpniecie, każde słowo”.
Wnioski, które mi się nasunęły po prologu to głownie, to, że sadzisz całe mnóstwo błędów wszelkiego typu i często gubisz się w znaczeniu zdań, słów. Chwilowo nie ma napięcia, niektóre rzeczy nie trzymają się kupy. Jednak umiesz pisać. W opisach na początku jest takie coś, czego nie da się nauczyć i czego szczerze zazdroszczę.
Przydałaby ci się beta. A przynajmniej wtedy była potrzebna na już.
To teraz rozdział pierwszy. „Właśnie w teraz” bez ‘w'. Słowa wielokropek nie powinnaś rozumieć tak dosłownie – poprawne są trzy kropki i na tym koniec. Staw to nie bagno. Zastanawiam się, co ma przejeżdżanie dłonią po policzku, do błota w oczach i skąd to stwierdzenie. Mieszasz czas narracji, jest to uznawane za błąd. Podobał mi się tekst o niegrzecznej dziewczynce z dobrymi manierami i o czajeniu się jak krokodyl. Odstraszył mnie zwrot do adresata na końcu fragmentu, oraz masa błędów. Na wszelki wypadek, gdybyś je chciała, zaznaczam je na skopiowanym tekście w Wordzie. Jeśli cię to interesuję, mogę to podesłać na email. Najpierw użyłaś imienia Cheas, a potem Chess. To nie literówka? Dziwi mnie postrzeganie świata przez Megan. To jest niekompatybilne ze sposobem narracji. Irytuje mnie on, ale trudno. Tylko te czasy koniecznie trzeba by zmienić... Dziwne jest też to, że Megan i Evan mają ochroniarza. Przecież uczą się sztuk walki. U Megan byłabym w stanie zrozumieć, bo jest porwana, ale cała dwójka? Kiedy Megan zdążyła przebrać buty? Evan ciągnął ją bezpośrednio do sekretariatu, a przynajmniej tak wynika z tekstu. Nie zgodziłabym się z wnioskami z pierwszego zdania o sekretarce. Po mowie ciała można poznać nastrój, a nie osobowość, czy inteligencję. To, że ktoś jest znudzony, nie znaczy, że jest głupi. A lakier… Wielu ludzi obdziera go z przyzwyczajenia, nie z powodu nerwic.
Mam wrażenie, że na siłę próbujesz zrobić z Megan kogoś mądrego. Tymczasem jest tylko przemądrzała i dziecinna, wyciąga wąskie, pewnie w większości błędne, wnioski. „Opanuj się albo wstrzyknij heroinę” no wait, niczego lepszego chyba nie mogę się spodziewać po takiej mądralińskiej. Nie wiem, co mają gumy we włosach do spłukiwania głowy w kiblu. Zawsze sądziłam, że przemoc, to oznaka debilizmu. Oj, Megan jest słaba psychicznie. I głupia. I nieodmiennie kojarzy mi się z bohaterkami L.J. Smith i dziecięcą Mary Sue (to nie ma być obraza w twoim kierunku. Megan jest obrazem, który widzi w sobie dziecko o rozrośniętym ego).Anaben… Trochę jak Anabel. Nie wiem, czemu piszesz jej imię z małej litery. „Kiedy udało jej się ugasić kucyka pod wodą ostało z jej włosów do ramion.” zastanów się, co chciałaś powiedzieć w tym zdaniu. Odśnieżanie podjazdu jest idiotycznie prostą, szybką i nie wymagającą poświecenia, karą.
UsuńZastanawiam się, kogo z niej robią Cheas(Chess?) i Evan. Jeszcze większą debilkę?
W rozdziale drugim… W szóstej klasie podstawówki nie ma chemii. Dopiero w pierwszej Gim, ale ona ma lat dwanaście jak piszesz i dalej brzmi idiotycznie, więc cóż. Coś nie gra.
Chyba zaczynam coraz bardziej lubić Cheasa i Evana. To wina tej narracji, chociaż domyślam się, że wrażenie odstręczającego mhrocnego-plastika nie było zamierzone! Na razie widzę trochę mniej kwiatków językowych.
W sumie… Głupie dziecko morderca, to może być coś… strasznego dla ofiary. Nie rozumie, sądzi, że to, co robi jest dobre, nie widzi sensu w błaganiach o litość i nie zastanawia się, bo brakuje mu do tego intelektu…
Megan zdaje się działać na prostych zasadach rywalizacji i utrzymywania u siebie poczucia wyższości dzięki przypisywaniu go innym. Lubię Evana. Szkoda, że chyba właśnie się w niej zakochał.
Używanie skrótów ‘itd.’ Oraz ‘itp.’ w tekście jest… Powiedzmy, że niepoprawne.
Już widzę, jak taka debilka tworzy coś nowego. Chociaż sam pomysł ciekawy. Przy okazji – kto normalny daje dzieciakom próbówkę ze stężonym kwasem solnym?
Megan nie mogła wiedzieć ,kiedy Evan zaśnie, ani czy w ogóle pójdzie spać, skoro był w innym pokoju. No normalnie Mary Sue z niej, naprawdę. Za łatwo jej w tych ‘trudach’, które niby musi wytrzymywać.
Nie umiem sobie wyobrazić Evana w niebieskich włosach… Kolejna głupia kara, która właściwie nie jest karą.
Rozdział trzeci zaczął się obiecująco, opisami, które po prostu kocham. Tylko szkoda, że ciągle sadzisz jakieś dzikie mieszanki kilku zdań połączonych w jedno.
Widzę, że Megan wykonuje już niepierwszy, nieprofesjonalny ruch w swojej karierze i zaczyna bezsensowną demolkę, dzięki której większa część celów z reguły przeżywa, sprawcę wszyscy zapamiętują i dość często łapią. Porażka. Dlaczego wykreowałaś ją na taką debilkę?
Walę głową o biurko. To jest tak nieczytelne, ze aż mi się odechciewa przez to brnąć. Nie mówiąc już o samym patrzeniu na te wszystkie koszmarne składnie, interpunkcję i literówki. Dziewczyno, błagam cię, czytaj swoje prace, bo to niedbalstwo zwala z nóg i nieważne, że siedzę! Przeczytałam może pół strony, a już znalazłam piętnaście rzeczy do poprawy z kategorii interpunkcji i literówek oraz sześć powtórzeń!
Zastanawia mnie, jakim cudem Megan upaprała się krwią. Jeśli dobrze zrozumiałam ten bełkot, to doszło do strzelaniny, a ona nie została ranna. Wbrew pozorom krew nie tryska z postrzelonych jak gejzer, więc to, co napisałaś jest z lekka nielogiczne.
Lubię Evana. Mógłby pozwolić jej zginąć.
„Podłoże, po którym szłam, było mokre i zarośnięte, woda ociekała mi na brudne ubranie.” Ociekała z podłoża w górę, na jej ubranie? O_o Dziwna ta woda…
O mało nie ryknęłam śmiechem, gdy Megan rzuciła się na ziemię. Po co robisz z niej taką debilkę? Rozumiem, że się czołga po zaminowanych terenach, ale się na nie rzuca! To przeczy celowi czołgania się. Zresztą, co, chciała zasłonić Evanka własnym ciałem? A może sądziła, że mina ich zauważy i ich ugryzie? :D
Zastanawiam się, jak można wymówić ‘cię’ wielką literą. Szczególnie w dialogu. Skąd u Megan wyraz szacunku, szczególnie, że napisałaś, że powiedziała to z kpiną?
UsuńOd kiedy miny strzelają? :O Poza tym jakoś nie widzę objawów bólu u Evana. Raczej jakiegoś rodzaju szoku. Trzeba być naprawdę oszołomionym, żeby pocałować taką debilkę. Chociaż nie powiem, scena byłą napisana całkiem nieźle. Nie licząc błędów… Ale chyba nie znajdę tutaj fragmentu, w którym ich nie będzie. Jego plan… Zawiedzie, wiem to już teraz. Dlaczego? Większą idiotką już być nie może.Oj, Megan musiała opanować mrużenie oczu! Jeszcze sierotka zrobiłaby sobie zmarszczki mimiczne. Podobał mi się tekst o kwiatach i to, ż eudało jej się go zaskoczyć(tak mi się przynajmniej wydaje).
Uhm, teraz mi się przypomniało, a wcześniej tego nie napisałam, że nazywanie organizację kilku żałosnych osób, nie trzyma się kupy.
To ciągłe wysyłanie gdzieś Megan jest nudne. Chociaż nie dziwię się im, że chcą się jej pozbyć.
Hahah, i dobrze jej tak, dostać całym wiadrem śniegu. „Boże daj mi cierpliwość, bo jeśli dasz mi więcej siły to ich wszystkich pozabijam” kopiowanie tekstów z kwejka nie działa na twoją korzyść jako autorki.
Żelazna logika Megan znowu mnie zabiła. Jak można nie wiedzieć, co się stało z kimś, w kogo bójkę się interweniowało i kto mieszka w tym samym domu? Po prostu… Nie mogę. Zaraz potem wszystkowiedząca Megan stwierdza, że list, który był niewiadomo od kogo, jest od jej ciotki. Poza tym, kiedy ona to niby zwinęła? Tak samo rozwalające jest stwierdzenie, że matka z ciotką miały słabe kontakty i niewiadomo jakie relacje. Chyba też słabe, nie? Po prostu…
Jeszcze cudowniej. List zawierający same pogróżki zmienił się cudownym sposobem w prośbę o spotkanie… Ona ma jakieś omamy, czy to ty sadzisz teraz błędy logiczne?
Właściwie, to mi brakuje u ciebie opisów.
W rozdziale czwartym już tytuł mnie rozwalił i zaciekawił. Umiesz sobie rozbić reklamę. To świetnie. Więcej osób sprawdzi, czy to co reklamujesz tak dobrze, również jest takie.
Lizusem Chessa był chyba gościu, który ją przyłapał w gabinecie, prawda? Widziałaś kiedyś w ogóle błaganie o litość? Albo próbowałaś je sobie wyobrazić? Bo to, co serwujesz pod tą nazwą jest według mnie nieco nerwową pogawędką. A Megan niech idzie z tym nożem robić kanapki… Z takim poziomem IQ tylko to jej zostaje. Profesjonalizm wymaga od ludzi czegoś więcej niż obojętności, łatwości w zabijaniu i zdziwaczenia.
Informacja o listach jest ciekawa. Ale to, jak Megan łatwo ją uzyskała, odebrało jej sporo prestiżu. Zresztą co, ten człowiek tak sobie leży i błaga o litość, nawet nie próbując jej zaatakować jako pierwszy?
Chowanie ciała w składziku to nienajlepszy pomysł. A zostawianie na czas jego schowania teczki, jeszcze gorszy.
IQ 250 naprawdę musi robić wrażenie na kimś, kogo inteligencja zakrawa na niedorozwój. :D Zresztą skąd ona może wiedzieć, jakie IQ miał Nicolas?
Nie ma to jak zabić kogoś z niesympatii i wymagać od swojego nauczyciela, że posprząta ten syf. I nie ma to jak czytać listy, kiedy ofiara morderstwa gdzieś sobie gnije.
Hahah, Megan z mafijnej rodziny… Biedna rodzina. Powinna się ciszyć, że ją porwali, przynajmniej nie zawaliła interesów ze swoim brakiem przewidywania i profesjonalizmu. Chociaż potyczki między mafiami bywają krwawe.
Dobrze, że chociaż przenieśli ciało. Ale to ciągle trochę za mało. Mogliby albo spalić tam to ciało, albo chociaż je zakopać w odpadach. I czy ten superinteligentny człowiek nie zmartwił się, że ktoś będzie szukał lizusa? Chociażby dlatego, że, nie wiem, nie płaci rachunków? Nie kontaktuje się z dziewczyną? Nie służy Chessowi?
Przy okazji – nie wyobrażam sobie mafii złożonej z samych kobiet. Zresztą po co one ujawniały tę informację w listach? I to, że są mafią? „jestem wygodna, wolę działać” to są sprzeczności.
UsuńA! Cud! Przypomniała sobie o wymówce dla Chessa. Tylko jeszcze pytanie: czemu miałby jej wierzyć? Na wymówkach się zawiodłam. Jeśli chce udawać, ze to był wypadek, to po jakie licho chowała ciało?
Nie wyobrażam sobie Megan, która do kogoś zarywa. :D Biedny, manipulowany Evan… Tam masz takie zdanie, że chciał sobie wmawiać coś innego. Jednak on nic sobie nie wmawiał.
Podobała mi się scena, w której ta trójka chłopaków do nich podeszła.
Wow, Megan i Evan mieszkają razem… Zaskoczyłaś mnie tym. Ta rozmowa z psycholożką jest genialna. Też lubię związki w opowiadaniach. Bez nich jakoś tak pusto jest. Ach, archetypy. Nie da się od nich wyzwolić.
Tytuł rozdziału piątego mniej zachęcający. Na początku z lekka mnie odrzuciło, gdy pomyślałam, że znowu będę musiała obserwować debilizm Megan przy mordowaniu. Jeśli jej rodzina jest w mafii, to, to jest organizacja, więc czemu się nad tym zastanawia?
Wyciąganie broni w miejscu publicznym jest naprawdę głupie. Czy ta kretynka nie zna innych metod? Czy jej Chess, który niby jest z mafii (szczerze wątpię jak o nim czytam) jej nie nauczył, że broń się chowa? Może wziąć torbę i wsadzić tam broń. Udawać, że w niej grzebie i nacisnąć spust. Nikt by nei zauważył małej dziurki w torbie, nie spojrzałby w jej stronę, gdyby miała tłumik. Ale nie, Megan wszystkowiedząca na to nie wpadnie. Błagam, dodaj jej chociaż trochę mózgu, bo mnie rozsadza jak o niej czytam. A idzie to koszmarnie wolno, bo zaznaczam te błędy, których jest naprawdę dużo.
Ble, znowu nieprzekonujące błagania o życie. To jest tak opisane, jakby gościu prosił ,,Proszę, podaj mi cukier do herbaty.”. I od kiedy ludzie robią się sini ze strachu? Pomyliłaś z duszeniem się i wychładzaniem.
Nie wiem, co miało być innego w tej akcji. Megan jak zwykle wspięła się na wyżyny inteligencji i zapytała o to, gdzie facet mieszka i gdzie chowa skrzynkę. Tak, to jest sarkazm. Nie zastanowiła się również nad tym, czy ma coś jeszcze ciekawego. Amatorka.
„Chyba, że są na jakimś przenośniku.” Co rozumiesz przez przenośnik? O_o Czasami naprawdę nie rozumiem, co chcesz napisać.
Zabiłaś mnie: ‘boczna stroną’. Samo wyrażenie, jeszcze kolejny idiotyczny błąd… Tak samo ‘boczne rogi’, chwilę potem.
A temu chłopcu dała pieniądze dwa razy, tak?
Huh, nie ma to jak otwierać drzwi znajomemu, będąc w samym ręczniku. Chyba polubiłam Graya.
Za błędy nie przepraszaj, tylko poprawiaj! Korektę z zaznaczonymi błędami mam na komputerze, jeśli sobie życzysz – podeślę. Tylko prolog ominęłam, bo część jest w komentarzu.
Podsumowując – masz talent do opisów, dobrze się reklamujesz – szablonem, belką, tytułami rozdziałów, jednak wszystko poza tym z lekka zawaliłaś. Nie potrafię tego czytać, patrząc na błędy. A przecież można się ich pozbyć!
Pozdrawiam! Pisz dalej i nie bierz za bardzo do siebie krytyki!