Plusk…….To właśnie był odgłos mojego pojawienia się w bagnie. Można to odczytać i naprawdę i w metaforze. Właśnie w teraz leżę zanurzona po kostki w wielkim zarośniętym stawie. Nawet nie wiem gdzie to bagno ma koniec, właściwie nawet mnie to nie obchodzi. Teraz mam tylko leżeć i czekać. Czekać na co? To bardzo dobre pytanie. Otóż zdarzyło mi się dzisiaj czekać na ofiarę. Zdarza mi się ten zaszczyt często. Jako dziewczyna z bronią nie mam innego wyboru jak leżeć w błocie, obłożona ze wszystkich stron mokra trawą bo przecież jestem wyjątkowa. Po to się urodziłam, żeby gnić w bagnie i udawać krokodyla który zaraz rzuci się na zdobycz. Ubrania przesiąknięte, włosy pokręcone, codzienność kto by się przejmował. Teraz nie liczę się ja, pff nigdy się nie liczyłam. Ja mam tylko robić co do mnie należy. Być niegrzeczną dziewczynką z dobrymi manierami.
Przejechałam ręką po brudnym policzku, już nawet mam to cos w oczach. Mogli wymyślić inne warunki. Nie mogłam sobie czekać na przykład w jakimś mieszkaniu? Najlepiej takim z duża wanną, o tak było by idealnie ale jak znam życie tak nie będzie. Coś mi się wydaje że mieszał się w to Evan. Chociaż Cheass tez może chcieć mnie wykończyć. Może mu się znudziłam jako zabójczyni? Nie to nie możliwe za bardzo mnie potrzebuje. Po cholerę by mnie porywał te 8 lat temu? Przez te 8 lat już zdążyłam się wiele nauczyć. Chcieli posłuszna dziewczynkę ale im trochę nie wyszło. Szczególnie ten głupi dzieciak Evan myśli że jest ważniejszy ode mnie. Gówno prawda, jest taki sam. Nie ma uczuć, nie ma przeszłości, nie ma przyszłości, zawsze będzie taki sam. Mówią, że ludzie się zmieniają, czy to będzie kiedyś możliwe? To żebym i ja się zmieniła? Mniejsza. Może powinnam się trochę cofnąć do tego co było wcześniej? Żebyście mogli zobaczyć jak próbowałam sobie radzić i jak radze sobie teraz.
~~~~~~~~~~~~~~~~********~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziewięciolatka
Przyzwyczaiłam się już do tego, że nic nie wróci i że zostanę tutaj. Wiele moich prób ucieczki nie powiodło się. Nadal nie wiem dlaczego zostałam porwana, nikt nie chce ze mną rozmawiać. Czuję, że właśnie przed tym próbowali mnie uchronić rodzice. Możliwe, że sama sobie zaszkodziłam, tylko czemu mnie nie szukają? Może mnie już nie chcieli? Kiedyś na pewno dowiem się wszystkiego i ich znajdę…. jeśli żyją. Tak już zostanie. Teraz wyśle mnie do głupiej szkoły dla beznadziejnych bachorów. To ma być normalna szkoła, pewnie mam zaległości. Jak mam być normalna dziewczynka będąc z nimi?
Chess jest teraz moim wujkiem, tak mi każe na siebie mówić. Uczy mnie beznadziejnych walk, strzelania i tym podobnych głupot. Chce żebym krzywdziła ludzi. Mówi, że ludzie są źli i powinni płacić za swoje błędy. Zawsze byłam ciekawa którzy są tymi złymi. Wujek twierdził, że ci których on uważa za złych są źli. Ja nie mam prawa się z tym nie zgadzać. Nie zgadzam się w myślach. Chess ma wielu wrogów z tego co zaobserwowałam. W jego biurze jest pełno kart o ludziach. Nie mogę wchodzić do tego gabinetu. Jednak wchodzę, nie zwracam na nich uwagi. Najwyżej zdobędę kilka nowych siniaków, kto by tam się przejmował. I tak przestaje odczuwać ból. Evan wchodzi, to ja tez mogę wchodzić do gabinetu. Evan może więcej bo jest siostrzeńcem Chessa. Chłopak myśli, że jest lepszy bo ma więcej lat. Rok to nie duża różnica, a ja jestem inteligentna i lepiej strzelam. On jednak ma więcej siły więc lepiej się bije to też da się zmienić. Tylko niestety Evan ma jedną przewagę która trudniej zmienić, mianowicie jest ulubieńcem Cheassa. Nie to co ja mała rozwydrzona dziewucha.
Pierwszy dzień w nowej szkole nie zapowiadał się zachęcająco. Wczesne lato, sporo deszczu. Ubrana w kalosze i przeciw-deszczówkę drałowałam obok Evana i naszego ochroniarza. Evan przechodząc obok mnie ochlapał mnie woda z kałuży. Nic nowego, miałam ochotę mu oddać a potem przywalić w łep ale opanowanie to klucz do sukcesu. Potem się mu odwdzięczę.
Przed nami pojawił się szary, zagrzybiały budynek. Aż zebrało mi się na mdłości, że mam wejść do czegoś takiego. Przybrałam swoją zacięta minę i dalej szłam za Evanem, kiedy doszliśmy do drzwi ochroniarz nas zostawił. Evan złapał za mnie za rękaw i zaciągnął do sekretariatu. Po drodze zdążyłam przebrać buty.
Kiedy weszłam do pomieszczenia zwanego sekretariatem przy biurku ujrzałam jakaś kobietę. Miała niezadowolony wyraz twarzy. Poskręcane włosy i zmarszczone czoło, ręką podpierała brodę. Osoba rozkojarzona, mało inteligentna ale potrzebna. Raczej mało zamożna co można poznać po ubraniu. Dużo problemów? Lakier na paznokciach pozdzierany…. ma nerwice albo nie radzi sobie z problemami lub po prostu nie miała czasu pójść na lunch.
Podniosła wzrok i przejechała po mnie od dołu do góry, przewróciła oczami. Wyprostowała się i oparła o fotel.
-Witam, jesteś nową uczennicą?- spytała z niechęcią, brzmiała jakby robiła mi łaskę.
-Cieszę się, że pani zauważyła.- powiedziałam uśmiechając się. Wyglądała na trochę zmieszaną.
-Podejdź i powiedz jak się nazywasz.-powiedziała ręką wskazując próg biurka.
-Hayle Carter.- wpisała moje dane w komputer, chyba sprawiało jej problem obsługiwać się tym urządzeniem, zdążyła nawet zrobić błąd w moim nazwisku. W końcu udało jej się znaleźć, wydrukowała mi plan zajęć po czym mi go wręczyła. Podziękowałam i wyszłam. Pierwsza lekcja to Biologia, sala 10. Poszłam pod wskazany numer, lekcja musiała już się zacząć. Zapukałam jak wymagała kultura po czym weszłam. W Sali zapanowała cisza, wszystkie oczy skierowane w moją stronę. Nauczycielka wstała i mnie przedstawiła, nie kazała nic mówić o sobie, dla mnie lepiej. Usiadłam na wyznaczonym miejscu. Po jednej stronie siedziała dziewczynka o blond włosach. Przypatrywała mi się, co ją tak zainteresowało? Rozpieszczona wieśniaczka, buty od Prady, spodnie od Armaniego i jakaś bluzka robiona na zamówienie. Przyjaciółkami nie zostaniemy.
Po drugiej stronie siedział chłopiec, ciemno blond włosy kręcone, wyglądał jak aniołek. Wygląda na manipulanta, podstawowe zagrożenie określone. Teraz będzie tylko łatwiej.
Lekcja skończyła się po 45 minutach jak każda. Wyszłam na korytarz zostawiając w Sali rzeczy, będziemy mieć tu zajęcia do końca. Usiadłam pod ścianą, w połowie korytarza znajdował się Evan. Przeszedł obok kompletnie mnie ignorując, nic nowego. Zaczęłam lustrować ludzi, szukałam osoby która by mi się przydała. Czy w takich klasach są już hierarchie? W jednym końcu stało paru chłopaków, w drugim parę różowych dziewczynek. Róż nie jest modnym kolorem ale mózgi dzieci są nim filtrowane przez głupie bajki o księżniczkach. Wstałam, chłopcy są lepszym wyjściem. Podeszłam wolnym krokiem, ubrałam uśmiech na twarz. Jeden z nich zauważył, że ide w ich stronę i powiedział coś do kolegów którzy także się odwrócili. Po drodze pod nogami zaplątała mi się mala rozpuszczona Barbie.
-Nie wiesz, że dziewczyny powinny się ubierać w sukienki? –spytała wytrzeszczając na mnie swoje niebieskie oczy. Świdrowała mnie wzrokiem, wyglądała jakby miała niewydolność mózgu.
-Opanuj się albo wstrzyknij heroinę.- skrzywiła się jeszcze bardziej.- Mam ci pomóc czy sama się przesuniesz.- nie ruszyła się, uparty charakter, czyżby czekała na odpowiedź? – W różowym ci nie do twarzy.- powiedziałam odpychając ją w bok.
Przyjaciół znalazłam wśród chłopców. Dziewczyny raczej za mną nie przepadały. Widocznie mi zazdrościły. Rozpuszczona Barbie o imieniu anaben stawała się coraz większym natrętem, próbowała mi przeszkadzać we wszystkim do czego się zabierałam. Przez pewien czas udawało mi się ja ignorować, jednak potem stwierdziłam że nie ma sensu.
Pewnego dnia poczekałam Az wejdzie do łazienki, zaciągnęłam ją do toalety i spłukałam jej głowę w kiblu. Nie naskarżyła jak się spodziewałam, ale od kilku dni wyjmuje gumy z włosów. Postanowiłam, że przejdę do najdrastyczniejszych środków. Znowu zaczekałam na nią w łazience, przytrzymałam ja i wyjęłam zapalczniczkę Evana. Nie wiem skąd ją wziął ale jest bardzo przydatna. Podpaliłam biednej anaben jej śliczne blond włoski. Kiedy udało jej się ugasić kucyka pod wodą ostało z jej włosów do ramion. Cóż za ironia jak w roszpunce.
Tym razem naskarżyła…. Dyrektorka wezwała Cheassa, co nie wróżyło dobrze dla mnie. Utargował dla mnie jeszcze jedna szansę przed wyrzuceniem ze szkoły. W domu za karę zostałam wrzucona na mróz. Wiedział jak bardzo nie lubię zimna, była zima więc miałam odśnieżać podjazd, w bluzie i spodniach. Przeziębienie gotowe. Codziennie coraz częściej ćwiczyłam walkę wręcz. Strzelanie było prawie opanowane. No jeszcze trochę mi brakuje do doskonałości ale dam sobie z tym radę.
Przejechałam ręką po brudnym policzku, już nawet mam to cos w oczach. Mogli wymyślić inne warunki. Nie mogłam sobie czekać na przykład w jakimś mieszkaniu? Najlepiej takim z duża wanną, o tak było by idealnie ale jak znam życie tak nie będzie. Coś mi się wydaje że mieszał się w to Evan. Chociaż Cheass tez może chcieć mnie wykończyć. Może mu się znudziłam jako zabójczyni? Nie to nie możliwe za bardzo mnie potrzebuje. Po cholerę by mnie porywał te 8 lat temu? Przez te 8 lat już zdążyłam się wiele nauczyć. Chcieli posłuszna dziewczynkę ale im trochę nie wyszło. Szczególnie ten głupi dzieciak Evan myśli że jest ważniejszy ode mnie. Gówno prawda, jest taki sam. Nie ma uczuć, nie ma przeszłości, nie ma przyszłości, zawsze będzie taki sam. Mówią, że ludzie się zmieniają, czy to będzie kiedyś możliwe? To żebym i ja się zmieniła? Mniejsza. Może powinnam się trochę cofnąć do tego co było wcześniej? Żebyście mogli zobaczyć jak próbowałam sobie radzić i jak radze sobie teraz.
~~~~~~~~~~~~~~~~********~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziewięciolatka
Przyzwyczaiłam się już do tego, że nic nie wróci i że zostanę tutaj. Wiele moich prób ucieczki nie powiodło się. Nadal nie wiem dlaczego zostałam porwana, nikt nie chce ze mną rozmawiać. Czuję, że właśnie przed tym próbowali mnie uchronić rodzice. Możliwe, że sama sobie zaszkodziłam, tylko czemu mnie nie szukają? Może mnie już nie chcieli? Kiedyś na pewno dowiem się wszystkiego i ich znajdę…. jeśli żyją. Tak już zostanie. Teraz wyśle mnie do głupiej szkoły dla beznadziejnych bachorów. To ma być normalna szkoła, pewnie mam zaległości. Jak mam być normalna dziewczynka będąc z nimi?
Chess jest teraz moim wujkiem, tak mi każe na siebie mówić. Uczy mnie beznadziejnych walk, strzelania i tym podobnych głupot. Chce żebym krzywdziła ludzi. Mówi, że ludzie są źli i powinni płacić za swoje błędy. Zawsze byłam ciekawa którzy są tymi złymi. Wujek twierdził, że ci których on uważa za złych są źli. Ja nie mam prawa się z tym nie zgadzać. Nie zgadzam się w myślach. Chess ma wielu wrogów z tego co zaobserwowałam. W jego biurze jest pełno kart o ludziach. Nie mogę wchodzić do tego gabinetu. Jednak wchodzę, nie zwracam na nich uwagi. Najwyżej zdobędę kilka nowych siniaków, kto by tam się przejmował. I tak przestaje odczuwać ból. Evan wchodzi, to ja tez mogę wchodzić do gabinetu. Evan może więcej bo jest siostrzeńcem Chessa. Chłopak myśli, że jest lepszy bo ma więcej lat. Rok to nie duża różnica, a ja jestem inteligentna i lepiej strzelam. On jednak ma więcej siły więc lepiej się bije to też da się zmienić. Tylko niestety Evan ma jedną przewagę która trudniej zmienić, mianowicie jest ulubieńcem Cheassa. Nie to co ja mała rozwydrzona dziewucha.
Pierwszy dzień w nowej szkole nie zapowiadał się zachęcająco. Wczesne lato, sporo deszczu. Ubrana w kalosze i przeciw-deszczówkę drałowałam obok Evana i naszego ochroniarza. Evan przechodząc obok mnie ochlapał mnie woda z kałuży. Nic nowego, miałam ochotę mu oddać a potem przywalić w łep ale opanowanie to klucz do sukcesu. Potem się mu odwdzięczę.
Przed nami pojawił się szary, zagrzybiały budynek. Aż zebrało mi się na mdłości, że mam wejść do czegoś takiego. Przybrałam swoją zacięta minę i dalej szłam za Evanem, kiedy doszliśmy do drzwi ochroniarz nas zostawił. Evan złapał za mnie za rękaw i zaciągnął do sekretariatu. Po drodze zdążyłam przebrać buty.
Kiedy weszłam do pomieszczenia zwanego sekretariatem przy biurku ujrzałam jakaś kobietę. Miała niezadowolony wyraz twarzy. Poskręcane włosy i zmarszczone czoło, ręką podpierała brodę. Osoba rozkojarzona, mało inteligentna ale potrzebna. Raczej mało zamożna co można poznać po ubraniu. Dużo problemów? Lakier na paznokciach pozdzierany…. ma nerwice albo nie radzi sobie z problemami lub po prostu nie miała czasu pójść na lunch.
Podniosła wzrok i przejechała po mnie od dołu do góry, przewróciła oczami. Wyprostowała się i oparła o fotel.
-Witam, jesteś nową uczennicą?- spytała z niechęcią, brzmiała jakby robiła mi łaskę.
-Cieszę się, że pani zauważyła.- powiedziałam uśmiechając się. Wyglądała na trochę zmieszaną.
-Podejdź i powiedz jak się nazywasz.-powiedziała ręką wskazując próg biurka.
-Hayle Carter.- wpisała moje dane w komputer, chyba sprawiało jej problem obsługiwać się tym urządzeniem, zdążyła nawet zrobić błąd w moim nazwisku. W końcu udało jej się znaleźć, wydrukowała mi plan zajęć po czym mi go wręczyła. Podziękowałam i wyszłam. Pierwsza lekcja to Biologia, sala 10. Poszłam pod wskazany numer, lekcja musiała już się zacząć. Zapukałam jak wymagała kultura po czym weszłam. W Sali zapanowała cisza, wszystkie oczy skierowane w moją stronę. Nauczycielka wstała i mnie przedstawiła, nie kazała nic mówić o sobie, dla mnie lepiej. Usiadłam na wyznaczonym miejscu. Po jednej stronie siedziała dziewczynka o blond włosach. Przypatrywała mi się, co ją tak zainteresowało? Rozpieszczona wieśniaczka, buty od Prady, spodnie od Armaniego i jakaś bluzka robiona na zamówienie. Przyjaciółkami nie zostaniemy.
Po drugiej stronie siedział chłopiec, ciemno blond włosy kręcone, wyglądał jak aniołek. Wygląda na manipulanta, podstawowe zagrożenie określone. Teraz będzie tylko łatwiej.
Lekcja skończyła się po 45 minutach jak każda. Wyszłam na korytarz zostawiając w Sali rzeczy, będziemy mieć tu zajęcia do końca. Usiadłam pod ścianą, w połowie korytarza znajdował się Evan. Przeszedł obok kompletnie mnie ignorując, nic nowego. Zaczęłam lustrować ludzi, szukałam osoby która by mi się przydała. Czy w takich klasach są już hierarchie? W jednym końcu stało paru chłopaków, w drugim parę różowych dziewczynek. Róż nie jest modnym kolorem ale mózgi dzieci są nim filtrowane przez głupie bajki o księżniczkach. Wstałam, chłopcy są lepszym wyjściem. Podeszłam wolnym krokiem, ubrałam uśmiech na twarz. Jeden z nich zauważył, że ide w ich stronę i powiedział coś do kolegów którzy także się odwrócili. Po drodze pod nogami zaplątała mi się mala rozpuszczona Barbie.
-Nie wiesz, że dziewczyny powinny się ubierać w sukienki? –spytała wytrzeszczając na mnie swoje niebieskie oczy. Świdrowała mnie wzrokiem, wyglądała jakby miała niewydolność mózgu.
-Opanuj się albo wstrzyknij heroinę.- skrzywiła się jeszcze bardziej.- Mam ci pomóc czy sama się przesuniesz.- nie ruszyła się, uparty charakter, czyżby czekała na odpowiedź? – W różowym ci nie do twarzy.- powiedziałam odpychając ją w bok.
Przyjaciół znalazłam wśród chłopców. Dziewczyny raczej za mną nie przepadały. Widocznie mi zazdrościły. Rozpuszczona Barbie o imieniu anaben stawała się coraz większym natrętem, próbowała mi przeszkadzać we wszystkim do czego się zabierałam. Przez pewien czas udawało mi się ja ignorować, jednak potem stwierdziłam że nie ma sensu.
Pewnego dnia poczekałam Az wejdzie do łazienki, zaciągnęłam ją do toalety i spłukałam jej głowę w kiblu. Nie naskarżyła jak się spodziewałam, ale od kilku dni wyjmuje gumy z włosów. Postanowiłam, że przejdę do najdrastyczniejszych środków. Znowu zaczekałam na nią w łazience, przytrzymałam ja i wyjęłam zapalczniczkę Evana. Nie wiem skąd ją wziął ale jest bardzo przydatna. Podpaliłam biednej anaben jej śliczne blond włoski. Kiedy udało jej się ugasić kucyka pod wodą ostało z jej włosów do ramion. Cóż za ironia jak w roszpunce.
Tym razem naskarżyła…. Dyrektorka wezwała Cheassa, co nie wróżyło dobrze dla mnie. Utargował dla mnie jeszcze jedna szansę przed wyrzuceniem ze szkoły. W domu za karę zostałam wrzucona na mróz. Wiedział jak bardzo nie lubię zimna, była zima więc miałam odśnieżać podjazd, w bluzie i spodniach. Przeziębienie gotowe. Codziennie coraz częściej ćwiczyłam walkę wręcz. Strzelanie było prawie opanowane. No jeszcze trochę mi brakuje do doskonałości ale dam sobie z tym radę.
Jaka zła dziewczynka. : ) Czekam na nexta. ;p
OdpowiedzUsuńMonika
Super :D
OdpowiedzUsuń"Być niegrzeczną dziewczynką z dobrymi manierami. " <--- zarypisty tekst :D
To chyba nie idzie w parze xD
Widać uparta dziewucha :D
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D
Buziaki ...;************
Po zawieszeniu bloga w końcu go odnowiłyśmy! Wenę mamy. Miliony pomysłów również oraz rozdziały z zanadrzu dzięki czemu mamy okazję zaprosić cię na blog http://sword-and-cross.blog.onet.pl/ Poleć znajomym gdzie czeka na cb. Rozdział 4! Będzie nam niezmiernie miło jeżeli wyrazisz własną opinię ; ).
OdpowiedzUsuńNo i jestem. Przepraszam, że tak późno. Bardzo ciekawie zaczyna się robić. A więc porwano ją, by szkolić na zabójczynię? Ciekawy pomysł i bardzo mi się to podoba. Trochę to wstrząsające, że mała dziewczynka zmuszana jest do takich rzeczy i w taki sposób analizuje rzeczywistość. No i wstęp w tym bagnie... Nie zazdroszczę jej. Widzę, ze się rozkręcasz. Oby tak dalej. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział. Rozbraja mnie tok rozumowania bohaterki i jej podejście do innych ludzi.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, dlaczego nie szukają jej rodzice. Przecież nie jest nigdzie skrzętnie ukrywana - ktoś na ulicy na pewno ją widzi. Muszą mieć jakiś powód.
Nie trudno się domyślić, że nie cierpię tego Chessa i jego siostrzeńca. Proponowałabym ich usunąć :D Jakoś efektownie (spadająca krowa?)
Pozdrawiam
Grafogirl/Filio (swiatlo-ciemnosc.blog.onet.pl)
Serdecznie zapraszam na kolejny rozdział na la-dance-macabre. Będzie mi miło, jeśli ocenisz moje wypociny. Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajne opowiadanie. Zaczyna robić się ciekawie, więc już nie mogę się doczekać co będzie dalej. Spodobał mi się ten cały pomysł z zabójczynią szkoloną od dziecięcych lat, do sprawowania swojego zadania. Trochę nie rozumiem, tego dlaczego nikt jej nie szukał, gdy zaginęła... Mam nadzieję, że to wyjaśnisz wkrótce ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na ciąg dalszy
http://moja-etiuda.blogspot.com/
Aha zapomniałam dodać, że u mnie pojawił się nowy rozdział
Usuńhttp://moja-etiuda.blogspot.com
świetny blog pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWidzę, że wszyscy są ciekawi dlaczego jej nie znaleźli opiekunowie, to będzie wyjaśnione trochę później na razie na mogę nic o tym napisać.
OdpowiedzUsuńDziękuje za komentarze ;>
Nawet nie dziwię się, że dziewczynka szkolona jest od tak wczesnych lat. Wpoją jej pewne nawyki, które później staną się dla niej czymś normalnym i nawet sumienie będzie "działać" zupełnie inaczej. Granica pomiędzy dobrem a złem przesunie się w zupełnie inne miejsce lub całkiem zniknie pozostawiając jeden wielki misz-masz. I późniejsze życie również będzie do niczego.
OdpowiedzUsuńTak się zastanawiam, czy to że rodzice jej nie szukają może mieć jakiś związek z tym, że są jakoś w to wszystko wplątani. Może im zapłacili albo od początku wiedzieli, co się dzieje.
Pozdrawiam serdecznie :)
Zacznę od skomentowania prologu. Podobał mi się bardziej niż rozdział pierwszy, dało się wczuć w klimat i poczuć ten chłód śniegu. Muszę przyznać, że mnie zaciekawił, nie spodziewałam się pod koniec takiego obrotu sprawy. Zaskoczyłaś mnie tym porwaniem. W prologu rzuciło mi się w oczy kilka powtórzeń, myślę, iż mogłabyś je poprawić, a tekst byłby lepszy, ale mimo wszystko podobał mi się i zachęcił do zagłębienia się w Twoją historię. Skończyłam czytać rozdział pierwszy i tak, jak wspomniałam na początku uważam, że prolog był lepszy. Moim zdaniem mogło by być więcej opisów, dałoby się lepiej wczuć w rozdział. Zaskoczyła mnie kreacja głównej bohaterki; stała się strasznie cyniczna i ostra, spodziewałam się, iż nie będzie miała w sobie aż tyle temperamentu. ;) Nurtuje mnie pytanie dlaczego porwali właśnie ją, przecież na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżniała. Mam nadzieję, że wyjaśnisz to w kolejnych rozdziałach. Czekam na dwójkę! Jeśli miałabyś czas i ochotę, zapraszam z-otchlani-umyslu.blogspot.com. :)
OdpowiedzUsuńLubię tkaie neigrzeczne bohaterki. Wydaje mi się jednak, że za szybko dorosła...
OdpowiedzUsuń